Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2025

Witamy w Piekle. Rozdział 9 - Gulasz, logi i chaos

Obraz
  Uniknął cięcia z góry i pobiegł do przodu. Kolejne cięcie świsnęło mu nad głową. Skręcił w bok, wbiegając w gęste krzaki. Było ciemno, biegł na czuja. Odskoczył w prawo i na odlew ciął mieczem sylwetkę obok. Rozproszyła się w powietrzu. Usłyszał niski skowyt, serce waliło mu jak diabli, krew szumiała w uszach. Biegł dalej. Zerknął za siebie. Dalej tam jest. Nie zdąży. Wiedział o tym. Pozostaje tylko walczyć. Odwrócił się z ostrzem gotowym do cięcia. Cóż, każdy kiedyś umrze. Bam! Otworzył oczy – widział nad sobą płótno namiotu. Sam leżał na ziemi obok łóżka, dalej zaplątany w pościel. Nie ma to jak spaść z łóżka z powodu koszmaru. Leżał tak jeszcze przez chwilę, zbierając myśli. Entiri nie miewał koszmarów. Ale kiedy już się pojawiały, to oznaczały tylko jedno. Kłopoty. Wstał i pościelił łóżko. Nie przebierał się przed snem – katastrofy nie czekają, aż się ubierzesz. Sprawdził godzinę na karwaszu. Szósta piętnaście czasu Equliańskiego. Nieźle, biorąc pod uwagę, ż...

Witamy w Piekle. Rozdział 8 - Zakładając obóz

Obraz
Tuż po przejściu przez portal Vertis z rozmachem wbił w ziemię czerwono-niebiesko-białą flagę, po czym stanął przy niej jak jakiś wielki kolonizator. – Vertis, na chuj zabrałeś ze sobą brytyjską flagę? – zapytał zrezygnowany Kosa. – Sam mówiłeś o kolonizacji – odparł krótko Vertis. Część ekipy już zaczynała się śmiać pod nosem. – A widzisz tutaj jakieś artefakty kultury starożytnej do zrabowania? – zapytał Kosa z szerokim uśmiechem. – Jeszcze nie, ale później… kto wie? Podczas tej rozmowy Helsi – ruda kobieta z rudymi, lisimi uszami i ogonem – postawiła obok flagi stolik, ekspres do kawy i podłączyła wszystko do generatora na pace pobliskiej ciężarówki. – W końcu ktoś inteligentny, dzięki, lisie – rzucił Kosa, patrząc na ekspres. Lisica tylko kiwnęła głową, po czym wróciła do swojej grupy zwiadowczej. Poszli od razu w las. – To co z tą flagą? – zapytał Vertis. – Już ją zostaw, Equlis nie ma żadnej oficjalnej flagi, a i tak się składa, że z całej tej wyprawy tobie najbliżej do bryto...

Witamy w Piekle. Rozdział 7 - Przepowiednia

Obraz
  Minęła godzina od starcia z kolosem. Drużyna poruszała się powoli, ale bez przerwy. Dobrą wiadomością było to, że Kosa nie narzekał na tempo. Podczas tej godziny zostali zaatakowani aż trzy razy. Każdy z ataków był podobny – sfora cienistych wilków. W przeciwieństwie do poprzedniego przeciwnika one nie stanowiły żadnego zagrożenia, Entiri i Elathe mogli sobie odsapnąć, a reszta się wykazać. Poza tym przeszły przez nich aż dwie fale rzeczywistości, które dobitnie potwierdziły działanie talizmanów stabilizujących. – Zdają się być nieregularne… pierwsza pojawiła się siedem i pół minuty po skończonej walce, druga dwadzieścia osiem minut i siedemnaście sekund później – rzucił Vertis, sprawdzając zegarek kieszonkowy. – Zdecydowanie trzeba nam więcej danych… jakiego miejsca właściwie szukamy? – zapytała Tirri. – Tak naprawdę to żadnego. Przeprowadzamy rekonesans i szukamy schematów – odpowiedział Kosa. – Fakt, znalezienie dobrego miejsca pod bazę w świecie, który co chwila zmienia t...

Witamy w Piekle. Rozdział 6 - Klasa: Kolos

Obraz
Drużyna wycofała się w kierunku Kosy, wciąż zaskoczona zaistniałą sytuacją. Owszem, „Miecz Damoklesa” nie był najbardziej użytecznym ani najpotężniejszym zaklęciem w arsenale Entiriego; powinno mieć jednak jakikolwiek efekt. Tymczasem na kolosie nie zrobiło to wrażenia. Biegł w ich kierunku z niespodziewaną prędkością. Wyraźnie czuli każdy jego krok pod stopami – zupełnie tak, jakby w ich kierunku biegł jednoosobowy bunkier szturmowy. – Co robimy?! – rzucił szybko Kargan. Nie było czasu na odpowiedź. Rycerz wyskoczył w powietrze z podniesioną pięścią, celując prosto w krasnoluda. Kargan uniósł tarczę, jakby to miało znaczenie. Kosa wiedział, że nie miało. To nie był cios, który dało się przyjąć. Kilka kart zatoczyło krąg wokół jego dłoni. Wzmocnioną telekinezą chwycił martwe drzewo – to samo, które wcześniej zatrzymało jego lot – i wyrwał je z korzeniami. Całą siłą cisnął konarem w bok rycerza. Trafił. Masa i pęd kolosa były jednak nie do zatrzymania. Potężne ciało odchyliło się tylko ...

Witamy w Piekle. Rozdział 5 - W nieznane

Obraz
Zbieranie ekipy ekspedycyjnej jest skomplikowanym i długotrwałym procesem. Logistyka, dobieranie odpowiednich członków do zespołu, ustalanie planu oraz cała masa biurokratycznego nonsensu. To wszystko zajmuje masę czasu i często odbiera chęci do życia, nie wspominając już o ekspedycji. No chyba że jesteś w Equlis i pracujesz z obieżysferami… wtedy zaczyna robić się ciekawie. Dwie godziny po przekazaniu Bryantowi informacji o powodzeniu testu Kosa dostał informację zwrotną. „Zbieraj ekipę, mamy sześć talizmanów.” Tylko tyle i aż tyle. Po przeczytaniu wiadomości zajął się zbieraniem drużyny ekspedycyjnej. On, Kasor, Elathe, Tirri i – o ile go przekonały – Vertis. To dawało pięć osób. Garanil był zajęty szukaniem sadzonki drzewa świata, więc Kosa nie bardzo miał pomysł, kogo ze sobą zabrać. Udał się do miejsca, w którym miał pewność znaleźć chętnego do wyprawy. *** Karczma Wędrowców, znana i lubiana, była miejscem ze zdecydowanie największym zagęszczeniem ekspertów i obieżysferskich weter...

Witamy w Piekle. Rozdział 4 - Gafer i Trytka...

Obraz
Po powrocie do Kantarii sprawy potoczyły się lawinowo. Kasor wypadł z pokoju jak oszalały, krzycząc coś o „poetyckim oświeceniu”. Nikt nie starał się go zatrzymać – poeci na inspiracyjnym haju potrafią być naprawdę niebezpieczni. – Cokolwiek kombinujesz, nie wciągaj mnie w to. Przez najbliższy miesiąc nie chcę widzieć twojej zakazanej gęby – rzucił Vertis do Kosy, wychodząc za Kasorem. Elathe i Tirri spojrzały po sobie, po czym kocica odezwała się do Kosy. – Daj nam znać, jak będziesz zbierał ekipę na faktyczną wyprawę, to zdecydowanie zbyt interesujące, żeby nie brać w tym udziału. – A co z Vertisem? – Jakoś go „przekonamy” – odpowiedziała Elathe tonem, który przyprawiał ciarki na plecach. Entiri patrzył, jak wychodzą z pokoju, a w jego głowie była tylko jedna myśl. Świeć, Panie, nad jego duszą. Sam Kosa udał się prosto do Varissy. Mają fragmenty kamienia świata – pora zagonić jajogłowych do pracy. *** Wyprawa na Galteę trwała przez jakieś dwie godziny, więc w Kantarii była dziesiąta...